Uszyłam dziś synkowi coś takiego...nadaje się do wózka i do łóżeczka. Miłe i przyjemne, a do tego funkcjonalne.
Tekst powyżej napisałam jesienią. Teraz po kilku miesiącach użytkowania otulacza stwierdzam, że sprawdził się w 300%. Do zabawy super, synek bawi się nim bardzo często. Ogon grzechocze, a język daje się ciągnąć. Do tego miły w dotyku, z jednej strony biały polar z drugiej wytrzymała bawełna w urocze białe serca. Świetnie nadaje się do bujadełka synka, wtula się w niego i zasypia. Starszy brat, czasem wykrada węża i też się nim bawi. Teraz jak mały zaczyna już raczkować, świetnie się sprawdza jako przeszkoda na drodze, zmusza do wysiłku i wzmacniania mięśni brzucha i ud. Do wózka nie używam już bo przerzuciliśmy się już na spacerówkę.
Ten wąż jest świetny! Nasza Iga też zaczęła raczkować, będę musiał pomyśleć nad takim wężem, chociaż ona za przeszkodę uważa wszystko co tylko się da :D Byleby się gdzieś wspiąć, wszystkiego dotknąć :) Zapraszam na mojego bloga http://www.simed.pl/blog/jak-przetrwac-w-dzungli-%E2%88%92-maluch-poznaje-wlasne-mieszkanie/ można poczytać o naszych przygodach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tata Krzysiek
o tak coś wiem o raczkujących brzdącach, właśnie próbuję przetrwać ten czas bez większych urazów, miałam już chwile grozy :)
OdpowiedzUsuńSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń